logo
Mickey 17

Mickey 17 (2024)

Reżyseria

Bong Joon-ho

Gatunek

Sci-fi, czarna komedia

Czas trwania

2h 17min

Dostępność

W kinach

Szczerze uważam, że najlepiej zobaczyć „Mickey 17” bez żadnej wiedzy, o czym jest ten film. Wrażliwych widzów mogę przestrzec, że w pierwszej połowie filmu pojawia się krew w niektórych scenach, ale nie ma scen gore, czy scen z przesadną brutalnością. [dalsza część recenzji ma spoilery]

Osobiście film niezmiernie mi się podobał. Film jasno komentuje konsekwencje dehumanizacji pracownika w systemie kapitalistycznym i stawia proste pytanie „jaką wartość ma życie”? Mnie osobiście wpadł w oko wątek konfliktu postaci Mickey 17 i Mickey 18, dwóch kopii samych siebie, ale posiadający inny charakter i stosunek do świata, bo uważam, że świetnie przedstawia konflikt osoby przepracowującą traumę, którą przeżyła. Kiedy tytułowy bohater jest popychadłem, trochę żałosną postacią (co btw Robert Pattinson świetnie odnalazł się w roli mokrego kotka) jego 18 kopia jest o wiele bardziej agresywna i sprzeciwia się wobec niesprawiedliwości, którą obaj przeżyli.

Ważnym elementem charakteru jest poczucie winy, jaką nosi w sobie Mickey 17 wobec wypadku samochodowego, w którym zginęła jego matka. Bardzo przeżywa traumę i obwinia się za spowodowanie wypadku, przez co pozwala na pomiatanie i na inne nieprzyjemności, bo uważa, że jest to kara, którą musi przeżyć. Natomiast Mickey 18 przepracował tę traumę i wierzy, że posiada wartość mimo krzywd, jaką przeżył, przez co jest o wiele bardziej asertywny, ale też agresywny wobec systemu, który go skrzywdził. Mickey 17 i Mickey 18 dobrze przedstawiają wewnętrzny konflikt osoby, która jest w trakcie przepracowywania swojej traumy. Jedna część próbuje zracjonalizować krzywdę, jaka ją napotkała, poprzez przeniesienie winy, a przez co też złość, na siebie. Z czego druga część, w trakcie przepracowywania traumy, zaczyna uczyć się swojej wartości i jej złość kieruje na zewnątrz.

Ta reprezentacja konfliktu wewnętrznego świetnie jest zakończona ostatnią sceną. Przy ostatniej rozmowie Mickey 17 z żoną Marshalla, Ylfą (grana przez Toni Collete) jest kluczowa sytuacja, gdzie Mickey 17 w stresowej dla niego sytuacji zadaje sobie pytanie, jak Mickey 18 by zareagował na tę sytuację, co sprawia, że nasz bohater w końcu mówi proste i głośne „fuck off”, po czym budzi się ze swojej koszmarnej wizji i niszczy drukarkę, symbolicznie, zrywając z jego krzywdzącą przeszłością.

W ten sposób konflikt zewnętrzny dochodzi do końca, bo obie strony zjednoczyły się w jedną (można by powiedzieć, że Mickey 18 nie zginął tylko został włączony do Mickey 17).

Ostatnie zdanie, które pada w filmie, przedstawia koniec pracy nad traumą i pełną akceptację siebie jako osoby, ponieważ Mickey 17 w końcu przyznaje sobie i pozwala sobie samemu odczuwać szczęście i żyć szczęśliwym życiem.

To pozwolenie sobie na bycie szczęśliwym sprawia, że Mickey scala się i tworzy się jeden pełen Mickey Barnes. Wiele innych szczegółów (jak np. to, że Nasha kochała każdą wersję Mickey’go niezależnie, czy sam Mickey akceptował tę wersję siebie) wskazuje na tę interpretację terapeutyczną i podróży do samoakceptacji i pokonania poczucia winy po traumie.

[Nat Gryboś]

Inne recenzje